23 kwietnia 2023 22:50
Jak być uprzejmym graczem, czyli savoir-vivre przy stole planszówkowym
Granie w planszówki jest jedną z form spędzania wolnego czasu. Dla jednych liczy się miłe spotkanie, inni wolą rywalizować o pierwsze miejsce, ale potrafią odpuścić młodszym lub mniej doświadczonym graczom. Istnieją też tacy, którzy psują wszystkim zabawę, próbując udowodnić, że gra jest zepsuta albo współgracze są kiepscy. Myślę, że powinniśmy się zgodzić co do jednego - obojętnie co robimy, nie powinniśmy sprawiać przykrości innym ani przenosić na innych swoich stresów i frustracji dnia codziennego. Tak jak radością są dla nas wspólne posiłki w dobie zabieganych i intensywnych dni, tak powinniśmy cieszyć się z popołudnia czy wieczoru spędzonego przy planszówkowym stole. Uszanować czas, który wygospodarowali dla nas znajomi, członkowie rodziny - doba wydaje się czasem taka krótka, wykorzystajmy ją jak najlepiej potrafimy. Chciałabym się z Wami podzielić poradami i wskazówkami, o których powinniśmy pamiętać siadając wspólnie do gry planszowej. Zebrane w artykule "złote myśli" są wynikiem miłych lub przykrych sytuacji, których sama doświadczyłam lub byłam świadkiem. Pamiętajmy, że dobrych manier należy się uczyć przez całe życie - stawajmy się lepszym towarzyszem, graczem każdego dnia!
Bądźmy uprzejmi i nie wywyższajmy się
Zakładam, że w większości nie gramy turniejowo w planszówki i jesteśmy na różnych poziomach wtajemniczenia. Mamy w swoim otoczeniu graczy niedzielnych, początkujących, ogranych lub bardzo zaawansowanych. Różnią nas również powody, dla których siadamy do stołu planszówkowego - chcemy pokonać wszystkich przeciwników, wystarczy nam przedostatnie miejsce lub po prostu chcemy się dobrze bawić. Aby to wszystko pogodzić musimy przede wszystkim okazać sobie szacunek. Wybór gry jest również kluczowy. Jeśli widzimy, że gracze są zmęczeni - nie wyciągajmy wielkiej kobyły na stół. Jeśli nawet ograni gracze mają słabszy dzień - nie triumfujmy, nie dogryzajmy i nie bądźmy złośliwi. Jeśli walczymy zaciekle, ale aby wygrać musielibyśmy wyeliminować najsłabszego gracza - nie róbmy tego. Jeśli tym graczem będzie osoba, która nie bierze tego do siebie to może ją to nie dotknie, ale bardziej wrażliwą osobę możemy w ten sposób w ogóle zrazić do grania w gry. Widziałam takie sytuacje, gdy ktoś specjalnie uwziął się na słabszego gracza i jego kosztem dochodził do zwycięstwa, zamiast kombinować i mierzyć się z graczem na swoim poziomie. Przypominało to wyścig szczurów w korporacji. Czy naprawdę tak chcemy spędzać czas wolny? Jasne, jeśli cała ekipa przy stole jest nastawiona na wykręcenie najlepszego wyniku i są to gracze na mniej więcej równym poziomie, to niech wygra lepszy. Pamiętajmy jednak, że nawet ci najtwardsi zawodnicy mogą mieć słabszy dzień i będzie im przykro, jeśli ktoś zastosuje na nich zasadę "po trupach do celu". Z kolei bardzo pozytywnym doświadczeniem było jak po rozgrywce zwycięzca dzielił się wskazówkami na następne rozgrywki. Co można zrobić lepiej, w którym momencie ktoś się pomylił i od tego momentu miał bardziej pod górkę.
Szanujmy czyjąś własność
Na stole planszówkowym mamy nie tylko grę, ale różne napoje i przekąski. Nie dajmy się ponieść emocjom i starajmy się nie wymachiwać energicznie rękoma - może w ten sposób dojść do wylania płynów, a jak wiecie planszówki są raczej z kartonu, papieru, tektury. Raz zalane, nadają się praktycznie do wyrzucenia. Nie jest to teraz tanie hobby. Możemy nie tylko zepsuć wszystkim wieczór, ale narobić dużych szkód. Dobrym rozwiązaniem jest zatem postawienie wszystkich płynów i jedzenia na osobnych stoliczkach. Kiedy nie jest nasza tura lub gdy robimy przerwę między grami podchodzimy do drugiego stołu i tam zajmujemy się konsumpcją. Dbajmy również o planszówki w lokalach i kawiarniach - zostawiajmy gry w takim stanie, w jakim chcielibyśmy je ponownie zobaczyć. Jeśli natomiast gramy w jakąś grę typu legacy, a więc jest to jednorazowa przygoda, to pozwólmy właścicielowi gry zdecydować, czy możemy podrzeć zużytą kartę, czy też woli ją zachować w stanie nienaruszonym.
Czytajmy wszyscy instrukcję gry, jeśli jednak to niemożliwe - doceńmy osoby, które to zrobiły
Przygotowanie wieczoru planszówkowego to nie tylko rozłożenie gry na stole i zapewnienie prowiantu. W zależności od złożoności danej gry musimy poświęcić również czas na przyswojenie zasad. Instrukcje są różnie napisane - czasami przechodzi się je gładko i przyjemnie, innym razem podchodzimy się do nich parę razy. Jeśli nadal nie wiemy jak grać musimy obejrzeć jakieś przykładowe rozgrywki lub wideoinstrukcje. Przy prawie niezliczonej liczbie komponentów samo rozkładanie gry zajmuje pół godziny. Jestem zwolenniczką tego, żeby każdy gracz przeczytał przed rozgrywką instrukcję lub przynajmniej obejrzał wideoinstrukcję. Powód jest prosty - jeśli każdy przeczyta zasady to nikt nie będzie miał pretensji, że o czymś nie został poinformowany. Przy tłumaczeniu na gorąco zasad mogą pojawić się błędy i wątpliwości, nie wszyscy też uważnie słuchają. Zwykle to ja czytam każdą instrukcję, poświęcam mnóstwo czasu na zgłębienie każdej gry i wiem, że o niebo lepiej siada się do gry z osobami, które też coś o zasadach już wiedzą, niż z osobami, które nie zadały sobie nawet trudu, żeby przeczytać o czym jest dana planszówka. Czytający instrukcję są bardzo niedoceniani, wręcz wyśmiewani, jeśli się zaczną plątać w swoich wyjaśnieniach. Tłumaczenie zasad jest podobne do tłumaczenia zasad, metod, zadań w szkole. To naprawdę trudne i odpowiedzialne zadanie. Skoro ktoś ten czas poświęcił to należy mu za to podziękować, a nie cieszyć się z potknięć czy popełnionych błędów. Tym bardziej, że czasem instrukcje pozostawiają pewne niedopowiedzenia (czasem wynika to z niedokładnego przekładu na język polski). Jeśli wszyscy przeczytaliśmy zasady to wspólnymi siłami wypracujemy jakąś interpretację albo wyszukamy jakieś FAQ (Frequently Asked Questions - zbiór często zadawanych pytań z odpowiedziami) do danego zagadnienia.
Nauczmy się odpuszczać
Granie w planszówki nie powinno wywoływać skrajnych emocji. Owszem, istnieją gry, z których wylewa się negatywna interakcja i nie da się grać bez wywoływania konfliktów. Jeśli jednak mamy nad innymi graczami dużą przewagę, nie dociskajmy ich jeszcze obcasem. Szczególnie dotyczy to grania z młodszymi graczami, którzy nie radzą sobie jeszcze z akceptacją porażki. Nie chodzi mi tutaj o odpuszczanie za każdym razem lub specjalne "podkładanie się". Chodzi o sytuacje, w których wybitnie widać, że komuś nie idą rzuty kośćmi, mają słaby dociąg kart albo po prostu są początkującymi graczami. Jeśli będziemy grać agresywnie to wygrana nie będzie satysfakcjonująca, z drugiej strony dla kogoś porażka będzie bardziej dotkliwa. Możemy raz na jakiś czas komuś coś podpowiedzieć - najlepiej przed grą, kiedy mamy już jakieś doświadczenia, możemy się nimi podzielić. Ma to znaczenie szczególnie przy tytułach, których znajomość robi ogromną różnicę. Postawmy się w sytuacji tego niedoświadczonego gracza - my też kiedyś byliśmy w jego butach. Mamy się wszyscy dobrze bawić - bez wyjątku.
Nie obrażajmy graczy za ich planszówkowy gust
Możemy nie lubić gier abstrakcyjnych, możemy bać się usiąść do gry wojennej czy RPG, ale nie wyśmiewajmy się z tych osób, które właśnie takie tytuły lubią najbardziej. Nie mieszajmy z błotem ludzi, którzy konstruktywnie wyrażają swoją opinię na temat danej planszówki. Każdy ma inny gust, preferencje, czasem dzień - raz mamy ochotę na więcej rywalizacji, a raz chcemy coś zrobić wspólnie. Możemy starać się jakoś dogadać - raz zagrać w ulubioną planszówkę znajomego, raz w naszą. Czasem wystarczy przeszukać swoją "półkę wstydu" i znaleźć pozycję, która podpasuje akurat wszystkim. Nawet nie wiemy, jak dobre gry posiadamy w swojej kolekcji! Nie odrzucajmy też pochopnie gier, które wydają się lekkie. Takie gry też są potrzebne, nie zawsze mamy tyle czasu i siły, aby usiąść do czegoś złożonego. A głód planszówkowy jest ogromny, uwierzcie mi! Nawet przy Talizmanie czy Monopoly możemy spędzić kapitalny wieczór - nastrój tworzymy przede wszystkim my - gracze. A jeśli naprawdę dana gra nam się tak przejadła - poszukajmy jakiegoś zamiennika albo zróbmy sobie przerwę od danej gry. Tyle innych gier można wyszperać z szafy :) Nie obrażajmy też osób grających solo - graczy komputerowych nie obrażamy za grę w pojedynkę, więc planszówkowych też nie powinniśmy. Nie dla każdego najważniejsza jest rywalizacja z innymi. Czasem chcemy po prostu ułożyć sobie bardziej wyrafinowanego pasjansa w towarzystwie gorącego kakao albo pokonać złoczyńcę w Marvel Champions.
Nie dajmy się ponieść FOMO (Fear of missing out - lęk przed wypadnięciem z obiegu)
Możemy być na bieżąco z grami, ale to nie oznacza, że koniecznie wszystkie gry musimy posiadać w swojej kolekcji. Mało tego - nie musimy w nie wszystkie zagrać. Pójdę nawet o krok dalej - nie musimy grać w nowe gry. Bądźmy odporni na falę, które nas zalewa każdego roku. Po pierwsze, nie mamy na to wszystko czasu, zdrowia i pieniędzy. Nie czujmy wyrzutów sumienia, bo nie zagraliśmy w jakąś nowość lub nie ograliśmy jakiejś klasycznej planszówki. Ja nie grałam nigdy w Zamki Burgundii - nie czuję się przez to gorsza. Nadrobię kiedy będę miała ochotę i okazję, ale nie jest to dla mnie priorytet. Gram w te tytuły, które mnie interesują, a nie takie, w które ktoś mi każe grać. Starajmy się również zachować balans między kolekcją a realnymi potrzebami. Sama posiadam dość pokaźną półkę wstydu, z której staram się co jakiś czas zdejmować gry. Jest to wyzwanie, ale wszystko jest do zrobienia :) Najważniejsze, żeby nie dać się wciągnąć w myślenie, że mnie coś omija i nie jestem już na topie. Lubisz grać w Carcassonne? Graj! Lubisz wracać często do Brzdęka, chociaż dla znajomych już jest nudny? Graj w Brzdęka! do upadłego. Twoje hobby - Twoja sprawa, w co grasz. Dobrą praktyką jest ograniczenie kampanii wspieraczkowych - jeśli chcemy faktycznie poprzeć jakąś inicjatywę możemy ją wesprzeć dowolną kwotą, niekoniecznie musimy od razu kupować grę i wydawać odpowiednio więcej. Można przeznaczyć szacunkowo fundusze na ten cel i starać się ich nie przekraczać. Nie bójmy się też sprzedawać gier, które nam się w ogóle nie spodobały - zwolnimy dzięki temu przestrzeń magazynową, które szybko się kurczy :)
Downtime, czyli nie bądźmy myślicielami
Każdy chce, aby jego zagrania i ruchy były jak najlepsze. Bierzemy pod uwagę różne opcje, próbujemy przewidzieć działania przeciwników. Nie róbmy tego jednak w nieskończoność! Starajmy się trzymać w ryzach czasowych - każdy gracz powinien mieć mniej więcej podobny czas na posunięcie. Wiadomo, że im dłużej kalkulujemy, tym możemy wpaść na jakiś lepszy pomysł, ale przecież nie chcemy spędzić całej nocy na jednej grze. Szanujmy swój czas. Klepsydra może być tutaj dobrym rozwiązaniem. Inny przykład - umówienie się, że każdy gracz na partię ma określoną liczbę minut - jeśli wykorzysta je w trakcie gry to odpada. Nie starajmy się też móżdżyć w prostych i przyjemnych grach, gdzie przede wszystkim chodzi o dobrą zabawę, wręcz o śmieszne zagrania. Nawet jeśli gra sprzyja takim myślicielom i nie ma mechanizmów, które ograniczają ich aktywność, to kontrola czasu spoczywa wtedy na graczach. Nie resetujmy też czasu, jeśli gracz się czymś zdekoncentruje - może to robić specjalnie, żeby zyskać więcej czasu albo po prostu ktoś go akurat o coś zapyta. Taki gracz nie powinien się złościć na przerywającego, bo nie miał złych intencji. Mam również jedno wspomnienie, które posłuży tutaj za przykład. Graliśmy kiedyś w Shoguna ze znajomymi i w tym samym pokoju bawiła się również mała dziewczynka. Zdarzało się w trakcie naszej rozgrywki tak, że podchodziła do mnie i prosiła, żebym akurat jej coś przeczytała albo pokazała. Możecie się domyślić, że przychodziła wtedy, kiedy była moja kolej na wykonanie ruchu. Shogun nie jest grą lekką, w dodatku mamy w niej sporo negatywnej interakcji i trzeba w miarę na bieżąco ogarniać sytuację na planszy. Z miłą chęcią odpowiadałam dziewczynce, czasem delikatnie zaznaczałam jej, że mam teraz ruch, więc musi poczekać, natomiast z kilku tur rzeczywiście niewiele pamiętam. Koniec końców grę przegrałam z kretesem, ale wiecie co? Bardzo mi się Shogun spodobał. W ogóle nie przeszkadzało mi to, że mnie ktoś odrywał. Z jednej strony uczyłam dziecko cierpliwości, żeby faktycznie umiała na coś poczekać, jak dorośli są zajęci, z drugiej strony nie mogłam być zła na tak małe dzieciątko, które zadało mi akurat jedno pytanie. Dziś się przygląda grze, a jutro kto wie, zasiądzie wspólnie z nami do stołu jako nowy gracz!
Smerf Maruda przy planszówce, czyli jak ograniczyć swoje skłonności do marudzenia
Z obserwacji widzę, że mamy duże skłonności do marudzenia. Marudzimy praktycznie na wszystko od jedzenia, po pracę i krzywe chodniki. W grach też jest wiele rzeczy, na które możemy marudzić - komponenty, jakość planszy, losowość, dociąg kart, niedoświadczeni gracze, nielogiczne zagrania. Nie róbmy jednak tego co chwilę - to potrafi bardzo rozdrażnić współgraczy. Jak bardzo Wam nie podeszła karta, jak nikt z Wami nie chce się sprzymierzyć albo jakiego macie pecha. Powstrzymajmy trochę nasze naturalne skłonności i pomyślmy o innych - może pozostałym podoba się przebieg gry, tematyka, może się dobrze bawią. Wyraźmy swoją opinię na końcu rozgrywki. Może czegoś nie zauważyliśmy, a już pochopnie oceniamy. Może marudzimy tylko dlatego, że przegrywamy. Nie obrzydzajmy gry, jeśli komuś dobrze idzie - dajmy się cieszyć wygraną. Najgorsze co można zrobić to umniejszyć czyjeś zwycięstwo słowami "dziś nie miałem dnia, jakbym był w formie, to bym wygrał". Wystrzegajcie się tego jak ognia!
Magiczne słowa - proszę, dziękuję, przepraszam
Niby banał, ale jednak należy o nim na koniec wspomnieć. W prawie każdej grze występuje, tzw. bank zasobów. Czerpiemy z niego surowce, jednostki, pieniądze - zwykle znajdują się po jednej stronie i najlepszy dostęp do zasobów ma jeden gracz. Jeśli podajecie coś sobie lub uzyskujecie jakieś zasoby pamiętajcie, aby o nie poprosić lub podziękować. Nie zapominajmy o takich prostych, ale miłych gestach. Jeśli w grze występuje postać, którą wszyscy staramy się pokonać to ktoś zawsze musi się zająć obsługą jej akcji. Zamieniajmy się z tą osobą, pomagajmy jej, podziękujmy za pomoc. Jeśli zawiązujemy z kimś sojusz to też za to podziękujmy (nawet jeśli w następnej rundzie ten sojusz zrywamy :) ). Twórzmy razem przyjazne miejsce i atmosferę. Jeśli gramy w bardzo złośliwą karciankę, jaką jest Munchkin - przeprośmy żartobliwie za nóż w plecy i każdego dokładanego potwora. Jeśli gramy z młodszymi to nie bójmy się dopowiadać jakiś historii, które jeszcze bardziej wciągną małego gracza w rozgrywkę. Dopingujmy się w grach kooperacyjnych, chwalmy też genialne ruchy (nawet przeciwników).
Jak widzicie jest sporo różnych czynników, które wpływają na to jak spędzamy czas przy planszówkach. Wszystkim powinno zależeć na świetnej zabawie i niesamowitych wrażeniach, dlatego pamiętajmy o tych kilku powyższych radach. Niech granie sprawia przede wszystkim frajdę, cieszmy się z czasu, jaki dla siebie wygospodarowaliśmy. Zapraszajmy do naszego hobby nowych graczy - my też kiedyś byliśmy świeżakami, też ktoś nas do tego świata wprowadził. Dzień możemy mieć gorszy, ale nie przynośmy tych negatywnych emocji do stołu planszówkowego, zostawmy je za drzwiami :)
Powrót